„Na obtłuczonych talerzach, ustawionych na obrusie upstrzonym gęsto plamami i tak tłustym, że talerze, szklanki i inne przedmioty aż się kleiły, spoczywały klopsiki ocalone z katastrofy bez zbytniego zaangażowania przez służącą. Brązowawy sos, gęsty jak smoła, zakrywał je, maskując przypaleniznę. Serwetkę, którą Fabregas przytknął sobie do ust, czuć było zsiadłym mlekiem. – Proszę nie komplementować, tylko od razu brać się do jedzenia – zachęcił go Charlie, biorąc wahanie za nadmiar grzeczności. – Widzi pan, że dużo nie ma, więc kto się zagapi, zostanie z pustym talerzem.”

Eduardo Mendoza. Wyspa niesłychana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz