"Komplikuję sprawy, które powinny być proste. Powinnam zrobić najprostszą rzecz, jaka przychodzi mi na myśl.
Upiekę ciasteczka. Najprostsze i najlepsze. Znam to na pamięć. Mąka, masło, cukier. Dwie szklanki, dwie łyżeczki, pół szklanki. Wymieszane i zagniecione, aż przestanie się kleić. Rozwałkowane w koło, niezbyt cienkie. Pocięte w kliny. Nakłute widelcem i przyciśnięte wokół obwodu jego płaskimi ząbkami. Masło jest trochę za chłodne, a ja za bardzo ogrzewam je w dłoniach, więc się klei. Nie powinnam się spieszyć. Zwalniam. Rozwałkowuję ciasto, najlepiej jak potrafię, i wycinam nierówny krąg. Zeskrobuję zwisające kawałki z blatu, układam to, co ocalało, na papierze do pieczenia i wsuwam do piekarnika. Tłuste, wilgotne masło skwierczy na metalu. Rozgrzany piekarnik uwalnia ślady nieokreslonych dawnych dań przywierających do ścian.
To przepis babci Damson."
Jael McHenry. Kuchnia duchów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz