- Chodź ze mną na obiad, ja stawiam – mówi Norwin. – zapomnij o żonie, Zavalita. Chodź, jak za dawnych dobrych czasów. Świnki morskie na gorąco i piwo z lodu, „Rinconcito Cajamarquino” w Bejo El Puente, leniwe wody Rimacu pomiędzy skałami koloru smarków, ziemista kawa „Haiti”, gra w karty u Miltona, chicanos i tusz u Norwina, ukoronowanie wieczoru o północy z Bacerritą, któremu zawsze udawało się coś załatwić po obniżonej cenie, kwaśny smak snu, a rankiem mdłości i długi. Dawne, dobre czasy, być może, że to było wtedy. – Anna zrobiła chupe z krewetkami, nie przepuszczam takiej okazji – mówi Santiago. – Kiedy indziej bracie.


Mario Vargas Llosa. Rozmowa w „Katedrze”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz